poniedziałek, 29 lipca 2013
odpowiedź dla wielu o leczeniu kręgosłupa w Warszawie u dr Michalskiego
Wielu
z Was ma pretensje, że piszę o powikłaniach, bo uważacie, że jak
Michalski z Warszawy zepsuje leczenie, to powinno się zamieść sprawę pod
dywan i udawać, że nic się nie stało. Rozumiem, że powinnam udawać, że
nic mi się nie stało i jak już po 1 operacji u Michalskiego z września
2000r. (dokładnie-zostałam przyjęta do szpitala 18 września 2000r., a
zoperowano mnie 25 września 2000r.) i od tamtego czasu biorę Tramal.
Pierwsze opakowanie Tramalu zaczęłam brać tuż po wyjściu ze szpitala, bo
receptę dano razem z wypisem i moja mama po wypisie od razu wykupiła
lek w aptece, a kolejne recepty wydawano w przychodni. Po cudownej
operacji nie mogłam chodzić do szkoły, to miałam nauczanie indywidualne.
Nawet 2-3 lata po operacji nie mogłam iść na przystanek autobusowy, nie
mogłam przejść nawet 100 metrów, nie mogłam iść do szkoły, nie
chodziłam do Kościoła. Moja matka jeździła na kolonie z dziećmi i po
operacji raz mnie zabrała na kolonie, bo dopłaciła za mnie grosze.
Skończyło się to tym, że całe 2 tygodnie kolonii siedziałam w pokoju,
nawet nie wychodziłam na plażę, a w domu to przynajmniej mogłabym
oglądać telewizję. Nie mogłam chodzić na wycieczki, zwłaszcza jak były
wycieczki piesze na zasadzie, żeby iść na piechotę na wieś, która jest
obok, bo były zabytki, trzeba było iść ponad 2km w jedną stronę i nie
brano autokaru, bo przecież jak dzieci się przejdą, to później będą
spokojniejsze, bo w obie strony będzie ok. 5 km. Nie mogłam nigdzie
jeździć z dziećmi, bo nawet jak jakiś autokar/bus zabierze dzieci na
wycieczkę, to przecież trzeba będzie wysiąść i kawałek się przejść, a ja
nie dam rady chodzić, więc to nie miałoby sensu, bo co by się ze mną
zrobiło jakby kierowca wszystkich wysadził, zrobiłoby się jakąś
wycieczkę po innej miejscowości, kierowca wysadziłby dzieci i
wychowawców z kierownikiem kolonii w punkcie A, po wycieczce kierowca
zabrałby wszystkich z punktu B i jakby mnie przetransportowano po
miejscowości po wszystkich punktach wycieczki i na miejsce, gdzie
kierowca autokaru odbierałby wszystkich? Sorry, ale ja teraz sobie
siedzę w domu na tyłku, cudem zrobiłam maturę, chociaż nauczyciele
odradzali mi pisanie matury. I co? Maturę robiłam w maju 2009r. ZUS dął
mi rentę, dostałam zasiłek pielęgnacyjny i nawet jakbym chciała
pracować, to żaden lekarz medycyny pracy nie wydałby mi zaświadczenie,
bo prawda jest taka, że jakby lekarz medycyny pracy dał mi zgodę na
pracę, a coś mi się stało w pracy, to wtedy lekarz ponosi
odpowiedzialność. A przecież ja nawet nie jeździłabym do pracy, bo
chodząc do pracy trzeba wyjść z domu od poniedziałku do piątku, iść na
przystanek autobusowy, jechać do pracy, jak dojedzie się pod pracę, to
trzeba trochę iść od przystanku do miejsca pracy, bo autobusy i tramwaje
nie stają tuż pod wejściem do pracy. A w pracy spędza się kilka godzin
dziennie. A przecież w pracy nie da się leżeć w łóżku, tylko trzeba albo
cały czas siedzieć albo cały czas się jest na nogach, w niektórych
zawodach trzeba bez przerwy chodzić itp. Nie da się zrobić tak, żeby
całymi dniami leżeć w łóżku w domu i jednocześnie wykonywać pracę. Ja w
domu nawet nie robię zakupów, bo zakupy robi i przynosi moja 81letnia
babcia. Ja sama nie mogę nawet się wykąpać, tylko babcia pomaga mi z
kąpielą. Wszystko inne robi także babcia-sprzątanie w domu, robienie
zakupów itp. Jak jadę do lekarza, to kończy się to na przejażdżce
taksówką albo żebrze się po sąsiadach, ale sąsiad nie podwiezie za
darmo, jak jest krótka jazda, to trzeba w zamian kupić flaszkę wódki w
prezencie, a że ja nie mogę iść do sklepu, to babcia musi lecieć i kupić
flaszkę, taka opłata za podwiezienie. A jak sąsiad ma podwieźć mnie
trochę dalej do lekarza, to trzeba mu zapłacić kasę i kończy się na tym,
że babcia jedzie, siada z przodu samochodu, a ja jestem na tylnych
siedzeniach i kładę się. A jak jechało się do Michalskiego, to taksówka
podwoziła mnie i babcię do dworca PKP, jechało się pociągiem i ja
leżałam w drodze, a taksówka podwoziła mnie i babcię od dworca PKP do
gabinetu Michalskiego i tak samo się wracało. Na początku wierzyłam
Michalskiemu, że naprawi mi kręgosłup. Było ,,super” jak przed jedną
operacją miałam konsultację anestezjologiczną dzień przed operacją i
pielęgniarka mi wręczyła kartotekę, żebym czekała na anestezjologa razem
z kartoteką. No i trochę trzeba było czekać, bo było paru pacjentów do
skonsultowania, a ja byłam ostatnia. Więc otworzyłam kartotekę i
zaczęłam ją przeglądać. Zobaczyłam kartki z opisami operacji kręgosłupa,
gdzie były opisy operacji, pieczątki lekarzy, którzy przeprowadzali
operację i były podpisy lekarzy, którzy robili operację. Michalski
wciskał kit, że to rzekomo on robił operację-przed operacją w ogóle go
nie widziałam, ale machnęłam ręką, myślałam, że przyjdzie tuż przed
operacją. Ale wyszło, że Michalski w ogóle nie był w tym dniu w
Instytucie Matki i Dziecka, jest tam raz na jakiś czas, nie przychodzi
codziennie do tego szpitala, tylko jest raz na jakiś czas. A poza tym w
kartotece było napisane jak byk, że operację przeprowadzał chirurg
ogólny wraz z rezydentem, który jest dopiero lekarzem ogólnym i uczy się
na ortopedę. A sorry, ale kartoteka nie może kłamać i jeżeli jest
wpisane, że taki i taki lekarz robił operację to tak musi być i każdy
lekarz był wymieniony z imienia i nazwiska oraz lekarze podbili się
pieczątkami i jeden miał napisane, że jest specjalistą chirurgii
ogólnej, a drugi to tylko lekarz medycyny bez żadnej specjalizacji. Poza
tym nawet czytałam opis operacji. Nawet jak Michalski wciskał mi kit,
że w lipcu zeszłego roku zrobił mi odbarczanie jednego korzenia
nerwowego. A ta cała operacja była g… warta, bo czas od kiedy zabrano
mnie na salę operacyjną do czasu aż mnie przywieziono z sali operacyjnej
na oddział, to niecała godzina, a trzeba wziąć pod uwagę, że w tym
czasie anestezjolog musi mnie przygotować do operacji, trzeba doliczyć
czas na rozcięcie mnie i zaszycie mnie, założyć opatrunek, anestezjolog
musiał mnie wybudzić, więc pomyślcie ile czasu lekarz miał na zrobienie
czegokolwiek. Dowiedziałam się, że Michalski tylko wszedł na salę
operacyjną i z niej wyszedł po krótkiej chwili, ale nic nie zrobił,
resztę odwalał inny lekarz. A mnie zapewniał, że on wszystko zrobił i to
on dokończył operację, a babcia mnie zapewniała, że Michalski po chwili
wyszedł z sali operacyjnej i rozmawiał z babcią, a później mnie
wywieziono z sali operacyjnej i wychodził inny lekarz. Okazało się, że
jedynie mnie rozcięto i zaszyto, bez robienia czegokolwiek. Miałam
badania i kilku lekarzy otwarcie mi mówiło, że Michalski zrobił mnie w
balona. Poza tym konsultował mnie jeden lekarz ze szpitala, kumpel
Michalskiego i po rozmowie z tamtym lekarzem wyszło, że Michalski nic
nie robi ze mną. Wyszło, że Michalski totalnie nie ma pomysłu co robić,
szpital jest słabo wyposażony itp. Nawet kumpel Michalskiego ze szpitala
doradzał mi operację w innym szpitalu i mam uciekać od Michalskiego.
Poza tym wielki Michalski jest po operacji bioder, po wstawianiu
endoprotez bioder i ma problem ze staniem przy operacji. Poza tym super
Michalski jak coś robił np. kilka lat temu, to się nie popisał. Nawet
pierwsza operacja u Michalskiego nie była fajna, bo zostałam uziemiona w
domu. Ja nawet nie mogłam iść do sklepu spożywczego. Poza tym Michalski
sam się popisał jak mi podawał liczbę stopni, raz twierdził, że przed
operacją skoliozy miałam 78 stopni w odcinku piersiowym i 64 w
lędźwiowym, a po operacji niecałe 10 stopni, a po 10latach nagle mu się
zmieniło i po 10latach powiedział, że jak mnie operował na skoliozę, to
miałam 90 stopni w odcinku piersiowym i 90 stopni w odcinku lędźwiowym.
Najlepsze, że jak na podstawie zdjęcia rtg twierdził, że mnie super
naprostował i że mam niecałe 10 stopni, to inni lekarze wyliczali
stopnie z tego samego zdjęcia rtg, na którym wyszło, że w odcinku
piersiowym mam 45 stopni, a w lędźwiowym 28 stopni-nie wiem gdzie on
widział niecałe 10 stopni. Nie wiem gdzie on widział takie małe
wartości. Poza tym w ogóle nie patrzył na to, że 10latka bierze Tramal,
że nie mogę iść do szkoły, że nie mogę dojść do końca ulicy i że jest
cyrk z dojazdem do niego. W ogóle nic nie mówił na fakt, że nie mogę
nawet przejść 100 metrów i że muszę jechać na leżąco w pociągu. Jakoś
dopiero neurolog się zainteresował problem z trzymaniem moczu, bo
Michalski w ogóle nie zajął się tym kłopotem. Nawet neurolog się dziwił,
że od lat mam problemy z trzymaniem moczu, które są od kłopotów po
operacjach Michalskiego i potrafię sikać pod siebie, a Michalski się nie
zainteresował tym, chociaż to trwa od lat. Po prostu Michalski kasował
forsę i mówił, że jest ok. Ja jak durna wierzyłam jak mi gadał, że
przecież muszę poczuć ulgę po operacji, a nic nie naprawiano, tylko
narobiono mi nowych zrostów uciskających na kolejne nerwy co wywołuje
dodatkowy ból. Poza tym okazało się dopiero po fakcie, że Michalski
robił obiecanki cacanki, że zrobi jedną operację, której nie umie i nie
ma nawet odpowiedniego sprzętu i dużo obiecywał, a jak żądałam od niego,
żeby zrobił co obiecał, to tylko były spięcia i wychodziłam z płaczem z
gabinetu. Później gadał, że jeszcze nie czas itp. A dopiero w nerwach
wyszło, że on nie ma nawet sprzętu w szpitalu i wcześniej nie robił
takich operacji, tylko zbyt pochopnie dał obietnicę, a wielki Michalski
nie wie jak się wycofać z obietnicy. Muszę przez niego latać po innych
lekarzach i pytać czy ktoś inny zrobi coś z tym syfem po Michalskim czy
ktokolwiek coś mi poradzi. To przez niego biorę silne opioidowe leki
przeciwbólowe, brałam kiedyś Transtec-30 razy silniejszy od Morfiny, do
którego lekarze dokładają Morfinę itp. Poza tym tyle co ja się namęczę,
to tylko ja wiem co przeżyłam i co czuję. Poza tym to ja wiem co za syf
jest przez Michalskiego. Jakby nie on, tylko za leczenie od początku do
końca wziąłby się kto inny, to mogłabym być zdrowsza. Poza tym lekarze
mówią, że to co wyrabiał Michalski od początku jest złe i nawet pierwsza
operacja Michalskiego była źle zrobiona i operacji skoliozy u
10letniego dziecka tak się nie robi. To ja się męczę, mam bóle, nie
wychodzę z domu, leżę w łóżku, nie mogę robić szkół policealnych, kursów
zawodowych, studiów, nie mogę pracować, iść do kina, na basen itp. A
jak babcia umrze, to przyjdzie mi się zabić, bo przecież nie kupię nawet
chleba, nawet sama się nie umyję, nie upiorę ubrań, nie posprzątam w
domu itp. Ja nic nie mogę robić, nie mogę nawet stać przy umywalce, żeby
umyć zęby. A Michalski oczywiście nic nie doradzał jak mówiłam, że jest
gorzej. Po leczeniu u Michalskiego doszło do pogorszenia mojego stanu
zdrowia co jest udokumentowane m. in. badaniami i będę o tym mówić,
ponieważ to jest prawda. Jeszcze jakiś czas temu ja mu ufałam, ale po
takich cyrkach ja już mu nie wierzę i po tym co się dowiedziałam, do
jakiego stanu doprowadził mnie Michalski itp., to po prostu nie ma sensu
mu wierzyć. Może kilka lat temu komuś pomógł, wtedy facet jest ok wobec
pacjenta. Ale gorzej jest jak coś zepsuje, coś mu nie idzie, kłamie
itp. Wtedy pacjent powinien uciekać jak najprędzej, bo jak doszło do
pogorszenia stanu zdrowia, to nic mi nie poprawił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz