czwartek, 22 grudnia 2011

O mnie

Mam na imię Alicja i jestem z Wrocławia. Jestem po kilku operacjach na kręgosłup z powodu skoliozy i czekają mnie kolejne operacje poprawkowe. Miałam 2 operacje w Warszawie (założenie implantu i pozbycie się garba), musiałam mieć 2lata nauczanie indywidualne w domu, później były problemy z chodzeniem do szkoły, to babcia sadzała mnie na rowerze i go pchała pod szkołę i później mnie tak zabierała do domu. Po wyjazdach na rehabilitację trochę się rozruszałam i mogłam już iść na autobus, żeby jechać do gimnazjum. W połowie 1 klasy LO pojawiły się silne bóle, lekarz prowadzący trochę podowcipkował, ale nic konkretnego mi nie powiedział. Zgłosiłam się do innego lekarza, który mi obiecał, że zrobi mi tylko jedną operację, poleżę trochę w łóżku, później pójdę na basen i będzie ok, będę jak nowa. Okazało się, że mu nie poszło i przy okazji połamał mi żebra. Operacja była na początku roku szkolnego w 2 klasie LO, lekarz niby obiecał, że może nawet po miesiącu dam radę wrócić do szkoły, ale niestety do końca roku szkolnego musiałam mieć nauczanie indywidualne. Przez wakacje miałam rehabilitację i myślałam, że może trochę pomoże, bo po tamtej operacji w Trzebnicy miałam tak silne bóle, że jak mnie złapało, to miałam problem ze złapaniem oddechu czy jak byłam na środku ulicy, to musiałam gdzieś usiąść i się skulić, brałam leki przeciwbólowe, ale niedużo pomagały. Obiecano mi, że zrobi się kolejną operację i tym razem to na pewno będzie koniec. Zrobiono operację zaraz po maturze i znowu się pogorszyło. Miałam problemy z lewą nogą, chodzeniem, dłuższym siedzeniem, rozpoczęłam studia i miałam problem, żeby wysiedzieć chociaż na jednym wykładzie. Obiecano mi w Trzebnicy, że na pewno kolejna operacja mi pomoże i przejdzie jak ręką odjął. Po tamtej operacji cały czas wyłam z bólu, błagałam wręcz lekarza, żeby mnie zabił itp., ale obracano to w żart i byłam traktowana jak jakaś histeryczka itp. Jak z przychodni dostałam skierowania na badania i przyniosłam ich wyniki do lekarza z Trzebnicy (a w międzyczasie porozmawiałam jeszcze z innymi lekarzami), to usłyszałam, że badania kłamią, a inni lekarze są głupi i się nie znają itp., bo przecież to jest kłamstwo, że on zepsuł operację itp. Cały tułów mi powykręcało, ciągnęłam lewą nogą itp., a lekarz się śmiał, że ja sobie to wymyśliłam, bo przecież tego nie widać (a praktycznie każdy przeciętny człowiek to zauważał, każdy lekarz do którego poszłam dopytywał co mi się stało). Po prostu chciał się chronić, żeby nie zepsuć sobie opinii, że niby dobry lekarz, a zrobił ze mnie kalekę. Musiałam złożyć rezygnację ze studiów i przejść na rentę i zasiłek, a mieszkam z rodziną (siostrą i babcią, mama nie żyje, a z ojcem nie utrzymuję kontaktu). Cały czas się boję co ze mną będzie, bo nie mogę sama iść nawet na przystanek autobusowy czy coś, praktycznie niczego nie mogę sama robić, nawet nie obetnę sobie paznokci u nóg czy nie zrobię innych takich dupereli. Patrząc na to jak teraz funkcjonuję, to raczej nigdy nie pójdę do pracy, nie dałabym rady codziennie chodzić i siedzieć te 8 godzin dziennie i za jakiś czas będę musiała iść do jakiegoś przytułku dla kalek. Denerwuje mnie to, bo kiedyś byłam sprawniejsza. Mam teraz leczenie poprawkowe znowu w Warszawie, bo powikłania z Trzebnicy są groźne, a nikt inny nie chciał mnie przejąć, a bez tego leczenia poprawkowego mogłoby być jeszcze gorzej. Nie wiem co mam ze sobą robić, bo praktycznie to co teraz jest to nie jest normalne życie. Nie wiem sama co mam zrobić, bo chyba zostaje wziąć stryczek i się powiesić (a w sumie to najczęstsza metoda samobójstw) albo nałykać się góry tabletek różnego rodzaju i popić to ćwiartką wódki. Sama już nie wiem co mam ze sobą zrobić, a patrząc na to, że pewnie przez chorobę zostanę starą panną (kto by się chciał wiązać z taką kaleką?), a siostra za parę lat pójdzie na swoje jak skończy studia i zacznie pracować, a babcia niedługo umrze, to zostanę sama i nie będzie miał mi kto pomagać. Więc nie wiem co zrobić, bo jestem jakby przyparta do muru i nie wiadomo w którą stronę miałabym pójść.